Mąż
Marii lubił mieć pieniądze dla samego ich posiadania, ona – dla
rzeczowego nimi gospodarowania, jej córka natomiast – dla ich
wydawania. Ku zmartwieniu matki, A. nigdy nie potrafiła
oszczędzać. Kiedy - będąc młodą dziewczyną - pieniędzy
potrzebowała, wyciągała je po prostu od rodziców. Żyła
zachciankami chwili bieżącej i nie potrafiła odkładać na
przyszłość.
Maria
bolała, że córka zupełnie nie liczy się z interesem rodziców,
rodziny, domu. Na przykład od dzieciństwa uczyła córkę, że
pieniądze znalezione - jeśli nie można ustalić ich właściciela
- należy przynieść do domu lub złożyć w ofierze w kościele.
Córka jednak - jak wtedy, gdy miała jakieś osiem lat, i gdy
znalazła większą sumę - zamiast powiedzieć o tym rodzicom,
wolała zaprosić dzieci z sąsiedztwa na duże lody. Sprawa wydała
się, gdy dzieciaki pochorowały się na gardła.
*
Pieniędzmi,
które zostały po śmierci męża, zarządzała wspólnie z córką.
Maria starała się utrzymać je w kupce, jak to określała,
jako zabezpieczenie dla nich obu. Natomiast córka wszelkimi
sposobami z tej kupki pieniądze wybierała. Zrobiła w mieszkaniu
remont, zakupiła do domu urządzenia, na które wcześniej jej matkę
nie było stać, zorganizowała wspólne wyjazdy.
We
dwójkę odwiedzały rodzinę i znajomych matki z dawnych lat,
wyjeżdżały razem na indywidualne wycieczki po kraju. Spędzały
czas razem i było im razem dobrze. Wraz ze śmiercią męża - w
jednej chwili - ustały między nimi kłótnie. Zdarzały się drobne
zadry, ale potrafiły przejść nad nimi do porządku dziennego.
Skończyły się eskalacje oskarżeń. Skończyły się awantury.
Kiedy
córka ukończyła studia, chciała jej powrót do domu uczcić
szampanem. Zabolało ją, jak za dawnych lat, gdy A.
zlekceważyła ten gest, mówiąc, że przez wszystkie szkoły
przeszła byle jak, i że nie ma czego świętować. A ją przecież
tyle trosk i wyrzeczeń kosztowało doprowadzenie córki do
bezpiecznego portu życiowego - wbrew samej córce, która
najchętniej rzuciłaby studia [Pan Nowak, albo motyw drogi w literaturze amerykańskiej].
Powiedziała
wtedy z rezygnacją w głosie i ze łzami w oczach: - A ja miałam
nadzieję, że teraz będę miała w tobie powierniczkę. - Córkę
zabolał smutek matki: - W takim razie wypijmy tego szampana -
zaproponowała. - Nie mam już ochoty. - odpowiedziała Maria -
Zepsułaś cały nastrój. Jeśli chcesz, możesz go sama wypić.
*
Ukończone
studia dawały córce dobry zawód i pewność zatrudnienia. Za
zobowiązanie się do podjęcia pracy w szkole uzyskała gwarancję
otrzymania mieszkania. A. miała przed sobą perspektywę
małżeństwa, co dodatkowo mobilizowało ją do starań o
mieszkanie. Jednak w międzyczasie plany małżeńskie rozwiały się,
ale mieszkanie dające samodzielność - zostało.
W
gruncie rzeczy A. cieszyła się z takiego obrotu spraw.
Znajdowała w tym potwierdzenie tego, co przeczuwała wcześniej: że
małżeństwo nie jest dla niej, ani ona nie jest dla małżeństwa [Wysłuchane modlitwy].
Po latach dodatkowo dowie się od kogoś o czymś, czego wtedy sama nie
zauważała: że tamten chłopak był w pewien sposób podobny do jej
ojca.
Maria
szczerze chciała, aby córka założyła własną rodzinę, ale
nie robiła tragedii z tego, że nie wychodzi za mąż. Z czasem
zaczęła sugerować córce przysposobienie jakiegoś dziecka,
najlepiej dziewczynki - żeby miała kogoś, kto zaopiekuje się nią
na starość. Córka jednak stanowczo odrzuciła ten pomysł: - Nigdy
nie zaadoptuję dziecka tylko po to, żeby nie być samą.
A.
nie bała się ani samotności, ani samotnej starości - w
odróżnieniu od swojej matki, która chociaż rozumiała prawo
dorosłej córki do własnego życia, to jednocześnie bardzo
pragnęła jej obecności w swoim własnym życiu. Gdy była małą
dziewczynką, A. lubiła spędzać sporo czasu w kościele.
Maria przestraszyła się wtedy, że jej córce może kiedyś przyjść
do głowy, żeby zostać zakonnicą [Być mniszką]. Tego jednak zdecydowanie nie chciała
- bo wtedy córka zniknęłaby z jej życia zupełnie.
*
W roku
1983 odwiedziła wraz z córką swoje dwie pozostałe przy życiu
siostry. Jakie było tych sióstr zdziwienie, kiedy oznajmiła, że w
jakiejś sprawie musi zapytać córkę o zdanie. - Maryśka, od kiedy
ty kogokolwiek pytasz o zdanie?! - krzyknęły równocześnie.
Zaszokowane zwróciły się też do córki: - Jak ty to zrobiłaś? -
Ale A. nie potrafiłaby na to pytanie odpowiedzieć. Teraz
bowiem – po prostu – wszystko było inne.
Śmierć
Wojciecha głęboko poruszyła je obie - matkę i córkę. Maria
zaczęła regularnie modlić się o spokój duszy męża, co
zastanawiało A., pamiętającą jej nieprzejednaną do męża
niechęć. Do wcześniejszych zapisków ze swojego nieudanego
małżeństwa oraz trudnego macierzyństwa [Notatnik] już nie wracała. Mąż
nie żył, a w córce – wraz ze śmiercią ojca – zaszła jakaś
radykalna zmiana. Stawała się całkiem innym człowiekiem, a uwaga,
którą poświęcała matce, leczyła dawne rany.
Córka,
chociaż miała własne mieszkanie, nadal wiele czasu spędzała w domu
matki. Obie obdarzone nieco zwariowanym poczuciem humoru, często
śmiały się: zdrowo i zgodnie. A Maria z zapałem i swadą snuła
przed córką swoje opowieści. Mówiła i do córki, i do siebie
samej. Czuła potrzebę mówienia, więc nie zauważała, kiedy
zaczynała się powtarzać. Córka starała się cierpliwie
wysłuchiwać historii opowiadanych przez matkę po raz któryś z
rzędu. Czasami, gdy Maria zapomniała jakiegoś szczegółu, córka
uzupełniała jej opowieść, po czym Maria dalej ciągnęła wątek,
jak gdyby nigdy nic, za każdym razem wymagając od córki
wysłuchania opowieści do końca [Patrz mi w oczy, kiedy mówię].
*
A.
w gruncie rzeczy lubiła słuchać, co jej matka ma do powiedzenia.
Jej znajomi również chętnie słuchali opowieści Pani Marii.
Cenili ją za otwartość i gościnność, za pogodę ducha i
poczucie humoru, za realizm i życiowość. Koleżankom córki
udzielała praktycznych rad, rozmawiała z nimi o wychowaniu dzieci.
Gdy rozmowa schodziła na dzieci, zdarzało się, że gdy któraś z
młodych matek powiedziała coś o swoim małym dziecku, Pani Maria
odpowiadała: - Tak, tak. Z kolei moja A., gdy była mała,
to... - i tutaj następowała kolejna opowieść – o córce.
Wakacje
A. lubiła spędzać poza domem, włócząc się - kiedyś
autostopem [Auto! Stop!], a potem już tylko pociągami [Nocny do Wrocławia] - po kraju. Swoje
mieszkanie udostępniała wtedy kuzynom chcącym spędzić lato nad morzem, prosząc jednocześnie, żeby podczas jej
nieobecności mieli baczenie na swoją ciocię. Siostrzeńcy i
siostrzenice uważali Ciocię Marysię za osobę oryginalną i nieco
szaloną. Lubili i cenili ją, a ona z czasem zaprzyjaźniała się
również z ich dorastającymi dziećmi.
Jeden
z siostrzeńców kiedyś skrytykował ją ostro po tym, gdy na
pogrzebie kolejnej zmarłej siostry Marii, a jego matki - podczas czuwania w
kaplicy - zainicjowała głośne odmawianie Różańca w intencji zmarłej. Nazwał takie zachowanie demonstracją dewocji. Nie
minęło wiele czasu, a zaczęła otrzymywać od niego długie i
serdeczne listy opisujące nawrócenie, jakiego doświadczał.
*
Jej
córka swoje nawrócenie przeżyła kilka lat wcześniej [Świadectwo]. Po śmierci
ojca zaczęła krok po kroku wracać do praktyk religijnych. Kiedyś,
gdy po skończeniu studiów wróciła na stałe do domu, Maria
próbowała dać jej drewniany krzyżyk do powieszenia na ścianie, z
prośbą o pójście do kościoła, w którym miało się właśnie
odbyć uroczyste poświęcenie krzyży. Córka odmówiła
kategorycznie, tłumacząc, że nie zamierza robić czegoś, czego
nie rozumie. Było jej przykro, ale już więcej nie próbowała
córki w dziedzinie religii do niczego namawiać. Zostawiła sprawy
ich własnemu biegowi.
Niedługo
potem otrzymała od córki pod choinkę prezent, który z kolei ją
zbulwersował. Był to modlitewnik dla osób starszych i samotnych –
z tekstem pisanym dużą czcionką. Nie omieszkała okazać swojego
niezadowolenia: - Co to za prezent? Czy ja jestem jakąś starą
dewotką? Nigdy nie potrzebowałam żadnej książeczki do modlitwy!
Córce
nie było przyjemnie, ale kiedy po latach wspomina tamto Boże
Narodzenie, uśmiecha się nad wymianą niespodzianek w tamte Święta. Ona mamie ofiarowała modlitewnik, a mama, znając zamiłowanie córki
do alkoholi, ofiarowała jej – litr cytrynowej nalewki domowej
roboty!
Tak jakby mijały się na jakimś skrzyżowaniu. Nie
minęło bowiem wiele czasu, a podarowany modlitewnik stał się
najlepszym przyjacielem jej matki. I nie minęło wiele czasu, a
córkę zaczęły opuszczać kolejne nałogi. Najpierw rzuciły ją
papierosy, następnie przestał ją lubić alkohol, i tak już się
potoczyło – od tamtego czasu to nie ona rzuca uzależnienia, lecz
kolejne uzależnienia ją porzucają: telewizja, kawa, herbata [Rzuciło mnie palenie].
*
Maria
przeżywała emeryturę spokojnie, chociaż czasy nie były spokojne.
Rok 1980 i 1981: czas Solidarności i czas stanu wojennego.
Zaangażowanie córki w Solidarność, potem jej internowanie [Ukochany kraj, umiłowany kraj].
Bała się o los dziecka, ale jednocześnie była z córki dumna.
Zsyłki to tradycja rodzinna: Sybir, Ural, Kazachstan.
W czasie działalności w Solidarności A. została służbowo oddelegowana przez regionalne władze Związku do udziału w tworzącym się miejscowym Klubie Inteligencji Katolickiej. Po chwilowym zawieszeniu na początku stanu wojennego, Klub odzyskuje możliwość legalnej działalności. Z powodu personalnego impasu we władzach Klubu, A. zostaje przez okoliczności zmuszona do przyjęcia funkcji prezesa. Świeżo nawrócona, chcąc w sposób odpowiedzialny prowadzić powierzoną jej wspólnotę, przez następne dziesięć lat będzie musiała uczyć się Kościoła. Od razu od samego środka, i jednocześnie od samego początku.
Maria
- pod koniec lat osiemdziesiątych – zaangażuje się w
Neokatechumenat. Będzie miała wtedy siedemdziesiąt siedem lat.
Osłabiona niełatwym życiem oraz chorobami, potrzebować będzie
coraz więcej pomocy. Przez jakiś czas będzie jej doświadczać od
znajomych ze wspólnoty [Przy otwartych drzwiach]. A. bowiem – zaangażowana w
nowe przedsięwzięcie – będzie mieć dla niej coraz mniej czasu.
Nowym przedsięwzięciem córki stanie się tworzenie własnej firmy.
ROZWAŻANIE:
Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa
Bożego i wypełniają je...
Wtedy
przyszli do Niego Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do
Niego z powodu tłumu. Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją
na dworze i chcą się widzieć z Tobą». Lecz On im odpowiedział:
«Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa
Bożego i wypełniają je».
Łk
8, 19-21
15.03.2009
KOMENTARZE - tutaj
KOMENTARZE - tutaj
DALSZY CIĄG - Tajemnice rodzinne 4/4 Chwalebne
.