Jeśli
chcesz zrozumieć człowieka, przejdź milę w jego mokasynach.
Taki napis widniał na pamiątkowej zakładce do książek, którą
A. przywiozła z Kanady na miesiąc przed śmiercią ojca.
Żeby zrozumieć człowieka, wejdź w jego buty. Ojciec. Jakim
człowiekiem był jej zmarły ojciec? A. będzie z perspektywy
czasu wczuwać się w jego życie, a jego stan wewnętrzny zacznie
czuć w sobie. To przyciasne buty! Jej ojciec to człowiek w
przyciasnych butach. Człowiek (z natury? z wychowania?) zbyt małego
formatu w stosunku do ambicji, które go rozpierały. I człowiek o
zbyt małej zdolności autorefleksji, która pomogłaby mu własne
ograniczenia widzieć, a błędy korygować. Człowiek nieszczęśliwy,
który sam się męczył i zamęczał innych. Człowiek godzien
prawdziwego współczucia. Jej ojciec [Człowiek w przyciasnych butach].
*
A jak
przedstawić, jak zobrazować, własny stan? Jak wytłumaczyć, w
jakich butach jej, A., przyszło żyć? Jak opisać własne
cierpienie? Jak pokazać ten najgłębszy ból? Może przez taki
obraz: człowiek przekłuty cierniem.
Albo
jeszcze inaczej: jesteś motylem, którego szalony kolekcjoner na
żywo przykłuł szpilą do welwetowego podłoża, a gablotkę, w
której cię umieścił, postawił w oknie, tak żebyś cały czas
widział piękno ogrodu, dla którego zostałeś stworzony. I tak
machasz, i machasz rozpaczliwie skrzydłami stworzonymi do lotu, i
nie odlatujesz. Rana przekłucia boli, widok ogrodu boli, boli każdy
kolejny rok.
Albo
jeszcze inaczej: już wiesz, że twoja psychika to on, a twoje
ciało to ona, a ktoś złośliwie określi cię słowem: to.
Ból przeniknie cię aż do szpiku kości, ale wewnętrznie przyznasz
mu rację. Dobrze cię nazwał. Wyczuł cię bezbłędnie. Jesteś
to. I to jest właśnie twój cierń.
I
jeszcze: rozdzierająca samotność rozdartego wewnętrznie
człowieka. Bo z kim do pary będzie takiemu to? Jaka ona
takie to zrozumie? Jaki on takie to zainteresuje?
Kiedyś A. dane będzie spotkać inne to – zrozumieją
się bez słów, ale doświadczenie owo uzmysłowi jej, jak w różny
sposób można to swoje to przeżywać.
A.
od dziecka miała bardzo silne wewnętrzne poczucie istnienia jakiejś
pełni, jedności i normy. Tak jakby ktoś odbił w niej pieczęć o
wiele silniejszą i trwalszą od innych pieczęci, którymi stempluje
nas życie, i która w stosunku do tych późniejszych pełniła rolę
nadrzędną i organizującą. Jej mały dramat będzie więc
rozgrywał się na wielkim tle tamtej pierwotnej pieczęci. Jej małe
rozdarcie - na tle wielkiej całości.
*
Podczas
pobytu w Londynie - trzy lata po śmierci ojca i świeżo po
rozstaniu z niedoszłym narzeczonym [Auto! Stop!] - ból samotności skieruje uwagę
A. na środowiska osób podobnych do niej. W tak wielkim
mieście ci ludzie są przecież na wyciągnięcie ręki. Na
wyciągnięcie ręki są też buddyści, na których kilka miesięcy
wcześniej jej uwagę skierował wykładowca, gdy podczas zajęć na
uniwersytecie tłumaczyła w dyskusji, czym jest szczęście. -
Jesteś buddystką. - powiedział wtedy.
Z
matką na temat swojego ciernia próbowała rozmawiać tylko raz
w życiu. Pięć lat później próbowała rozmawiać o tym z
psychiatrą, ale „rozmowa” ograniczyła się do pospiesznego
wypisania leku, po którym czuła się jak kura z odrąbaną głową.
W dzieciństwie spędzanym często na wsi widziała takie kury [Świńskie kawałki]. Pozbawione
kapitelu głowy nadal skakały po podwórku. Kapitel głowy – rzecz
zbyt cenna dla kogoś, kto musi i chce rozumieć, co się z nim
dzieje. Silne leki psychotropowe poszły w odstawkę.
Szukać
w Londynie innego to? Ale po co? Przecież to ma już za
sobą i wie, czym to pachnie. To bezsens dla rozumu i piekło dla
emocji. Po co szukać nowego piekła? I to wtedy, kiedy czuła, że
wraz ze śmiercią ojca została wyzwolona z piekła podwójnego?
Domowego i tego związanego z niedawnym zniewoleniem duchowym?
Pakować się w jakieś getto? Każde getto ma w sobie coś z piekła.
Jeździec bez głowy stawał się przeszłością.
Ze
swoją naturą - i doświadczeniem - wiedziała, że żaden kompromis
z poczuciem sensu nie będzie już wchodzić w rachubę. Albo, albo.
Albo wszystko, albo nic. Albo pełnia zjednoczenia, albo czystość
samotności. Zjednoczenie – to naturalna komplementarność dwóch
ciał i dwóch psychik. Komplementarność płodna. Jej pozostawała
więc jedynie samotność – bolesna zgoda na ból krzyżowania, gdy
on w psychice krzyżuje ona w ciele, a ona w
ciele krzyżuje on w psychice. W jednym człowieku. Żywy
motyl przybity szpilą do tego swoistego krzyża. Doświadczenie
ciernia.
*
Definitywnie
odrzuciła pomysł szukania zrozumienia i przyjaźni, jeśli już nie
miłości, w ciemnych zaułkach dużych miast. Wróciła do kraju i
wtedy zaczęła spotykać tamtego człowieka. To tu, to tam. Zawsze w
mroku. Siedział przybity i obolały, tak jak i ona była przybita i
obolała. Nie rozmawiali, ale czuła, że on ją rozumie.
Patrzyła
na niego i czuła, że nawiązuje się między nimi więź. Ten ból
obecny w całej jego postaci, ta obolała – jak jej – głowa. Bo
przecież nie może on nie znać bólu jej ciernia, skoro na
skronie ktoś wcisnął mu siłą koronę z setek cierni [Sesja zdjęciowa]. W mrocznych
zaułkach kościołów, w ciemnych bocznych kapliczkach świątyń,
znalazła Przyjaciela. Jezus. Ecce homo.
08.04.2009
KOMENTARZE - tutaj
KOMENTARZE - tutaj
DALSZY CIĄG - Wysłuchane modlitwy 3/4 Struna
.