Człowiek w przyciasnych butach


Kisielu, oto obiecany tekst:

Pochodził ze wsi, ale ciągnął do miasta. Podglądał miastowych i przejmował ich maniery. Oglądał życie miastowe przez szybę. Uczył się form, ale treści nie zgłębił. Do pracy na roli i tak by się nie nadawał - urodził się wątły i siny. Ledwie przeżył. Nieceniony przez ojca, wychowywał się hołubiony przez matkę i starsze siostry. Tusiek – tak był nazywany.

W Wiedniu mieszkał miastowy brat matki, tam kształciły się dwie z sióstr. Chciał iść, jak one, do szkół, ale żeby mógł wiedzę zdobywać, matka musiała ojca mocno ubłagać, bo do tego syna serca jak nie miał, tak nie miał. Szkoły pokończył na rodzinnym Podolu i pojechał do Poznania studiować socjologię. Problemy społeczne chłopstwa, studia nad wsią polską - takie książki zachował z tamtych czasów. Studiów nie skończył, bo wybuchła wojna. Jednego roku zabrakło, a po wojnie już nie potrafił.

Mówił, że komunistyczna socjologia to bardziej propaganda niż nauka. Przyjaciele ze studiów jednak zrobili kariery naukowe. Utrzymywał z nimi kontakty do końca życia. Kierownikowi działu detalu w spółdzielni ogrodniczej w niewielkim mieście takie profesorskie znajomości mogły imponować. Czy to wystarczało, czy żałował, że sam nie poszedł w ich ślady?

*

Studiów po wojnie nie skończył, bo po ślubie zachorował na zazdrość i bał się ruszyć z domu. Żona była uczciwa, ale wcześniej zbyt blisko poznał kilka mniej uczciwych cudzych żon, no i teraz bał się o swoją. Lubiany przez kobiety, umiał korzystać z tej sympatii. W towarzystwie potrafił być kulturalny, uprzejmy, elokwentny - to wystarczało.

W albumach rodzinnych można od czasu do czasu zobaczyć zdjęcia jakichś wdzięczących się obcych pań, na przemian ze zdjęciami purpuratów ze spotkań katolickich organizacji, do których przed wojną należał. Żona godziła się podejmować niektóre z tych pań, gdy zjawiały się z wizytami w późniejszych latach.

Czy zdolny był kobietę zdobyć? Była kiedyś jedna, którą podziwiał, ale której zdobyć nie potrafił. Drugą niezdobytą kobietą była własna żona. W małżeństwie zawartym z rozsądku, nie potrafił niczym żonie zaimponować. Znajomość form wystarczyła na krótko, a brak treści zamienił małżeństwo w piekło.

*

Był dumny, że w starszym wieku spłodził dziecko. Wzruszony wstawał w środku nocy, gdy córka popiskiwała swoje pierwsze słowo: tata, tata. Kiedy była większa, wyczerpująco odpowiadał na jej pytania. Gdy jeszcze bardziej podrosła, nie chciała już słuchać godzinnych wywodów – żądała krótkich odpowiedzi. Wtedy zaczął odsyłać ją do encyklopedii i już niczego jej nie tłumaczył.

Nie znaczy to, że ze sobą nie rozmawiali. W tym domu padało wiele słów, ale nie były to słowa wspólnej modlitwy. Prawie każda rozmowa kończyła się awanturą, a przecież nie tak miało być. Od dawna miał przygotowane ramki - precyzyjną wizję rodziny - do których próbował dopasować kolejne kandydatki na żonę.

Zwlekał z ożenkiem, bo bardzo bał się pomyłki. W końcu zaczął bać się starokawalerstwa. Kiedy skończyła się wojna, wyruszył na Ziemie Odzyskane. W tej samej poniemieckiej kamienicy, w której wyszukał sobie mieszkanie, dwa piętra wyżej zamieszkała wkrótce nowa kandydatka na żonę. Jednak pierścionek zaręczynowy z diamencikami wręczył jej dopiero po ślubie. Bał się jego utraty w razie zerwania zaręczyn.

*

Żonie sprezentował także grubą książkę na temat naukowej organizacji pracy w gospodarstwie domowym zgodnie z teorią Morgana-Taylora. Dziewicze kartki dopiero po wielu latach poprzecinała ich córka. Ilustracje pokazywały na przykład, jak powinny wyglądać ścieżki komunikacyjne w kuchni. Wyobraziła sobie marzenie ojca: uśmiechnięte Frau i Fräulein, w wykrochmalonych fartuszkach z falbankami, zgodnie wałkują w kuchni ciasto – zgodnie z naukową organizacją pracy.

Córka okazała się dzieckiem trudnym i niewdzięcznym. Mogłaby zrobić karierę, mogła zostać sławna. Chciał, żeby była choćby jak taka Irena Dziedzic z telewizji. Byłby wtedy ojcem sławnej córki. Chodził za nią po mieszkaniu i wkładał jej to do głowy, ale ona nawet słuchać tego gderania nie chciała. A przecież taka zdolna!

Ale jaka uparta! W dzieciństwie nieraz trzeba było z niej ten upór specjalną dyscyplinką wybijać, ale i tak na niewiele to się zdawało. Kiedy już dorosła, raz jeden nie wytrzymał. Po wyczerpaniu w jakiejś awanturze innych argumentów, zaczął ją podręczną encyklopedią po głowie okładać. Przestał, kiedy na swojej szyi poczuł zaciskające się dłonie. Stracił swój ostatni argument.

*

Najszczęśliwszy był chyba podczas wojny, którą spędził w Krakowie. Handlował wtedy solą, miał z tego sporo pieniędzy, prowadził rozległe życie towarzyskie. Próbował wżenić się w jakiś sklep, a kiedy plan ten nie wypalił, zaraz po wojnie przyjechał na północ i tutaj próbował powtórzyć okupacyjny sukces.

Znalazł wspólnika, razem założyli firmę handlową i otworzyli sklep na jednej z głównych ulic miasta. Podczas gdy wśród miejscowej śmietanki towarzyskiej obnosił się ze swym statusem przedsiębiorcy, wspólnik systematycznie okradał firmę. Powojenna przygoda z handlem skończyła się bankructwem.

Resztę życia zawodowego przepracował jako urzędnik. Na emeryturę przeszedł rok przed śmiercią. Pracownice, których był kierownikiem, zachowały dobre wspomnienia z tamtych czasów: jako przełożony był zawsze uśmiechnięty, uprzejmy, rzeczowy i życzliwy. Żonę miał natomiast heterę, a z córką same kłopoty. Może nawet nie mówił im tego, ale one swoje wiedziały.

*

Umarł we wtorek rano. Dzień wcześniej odwiedzał lekarzy. Najpierw onkologa, a koło południa dotarł do lekarza rejonowego. Ze względu na zakrzepowe zapalenie żył powinien był właściwie leżeć. Zdecydował się jednak na tę wyprawę – pod opieką córki.

W przychodni rejonowej było pusto i cicho, a oni byli jedynymi pacjentami w poczekalni. Ponieważ na wizytę trzeba było trochę poczekać, usiedli więc wspólnie na białej ławeczce. Wspólnie przeglądali gazetę zakupioną po drodze. Zamienili kilka luźnych zdań na temat jakiegoś artykułu.

Potem już sam przeglądał gazetę, gdy córka położyła głowę na jego ramieniu. Przyjął to jak coś oczywistego. Milcząc, siedzieli tak w ciszy poczekalni. Było inaczej niż zawsze - nie było to zwykłe zawieszenie broni. Działo się między nimi coś całkiem nowego: pokój, pierwszy dzień pokoju.
 
 
 
Dzień następny, dzień śmierci, uwieczniła w [Notatniku] żona zmarłego: [Ostatni wpis]. A tutaj o bohaterze notki AD 2022 [mix3. Songs of Love].



2009-02-19


KOMENTARZE - tutaj


.