SERWIS
Ojca
swego mało znała. W 1914, gdy miała dwa latka, wyruszył na
światową wojnę, a pięć lat później już nie żył. Kiedyś, w
lepszych czasach, przed wybuchem bolszewickiej rewolucji, spytał,
jaki prezent chciałaby dostać. Odpowiedziała, że serwis do kawy.
Widziała na wystawie taki śliczny, porcelanowy, delikatny. Obiecał,
że dostanie, i słowa dotrzymał. Dostała wystrugany w drewnie
serwis dla lalek. Tamtego poczucia rozczarowania nigdy nie
zapomniała. Ale pamiętała też, jak brał ją na ręce – wesoły,
rozśpiewany i roztańczony.
DOBRY
INTERES
Jako
małe dziecko przeżyła głód. Było to w głębi Rosji, nad Donem,
w Rostowie – podczas rewolucji bolszewickiej. Zapamiętała z
tamtych czasów zamożną sąsiadkę i jej pełną jedzenia
spiżarnię, z której czasami łaskawie coś dała głodnemu
dziecku. Sama nigdy nie poprosiła o jedzenie – krępowała się.
Pamiętała, jak tamta kobieta zmarła na cholerę, której zarazek
pewnie z jedzeniem połknęła. A jej rodzina przeżyła – bo nie
mieli co jeść. Pamiętała, że w domu piło się dużo
przegotowanej wody, i że wymyśliła sobie sposób na zarabianie
pieniędzy. Szła na targ z pełnym dzbankiem oraz kubeczkiem, i
reklamowała swój towar: - Świeży chłodny wrzątek! Świeży
chłodny wrzątek! - nie bardzo rozumiejąc, dlaczego ludzie śmiali
się i z rozbawieniem dawali jej pieniądze.
FILM
Była
najmłodszą z czterech sióstr, wychowywanych przez matkę i ciotkę.
Po powrocie po wojnie do Polski, do rodzinnego Wołkowyska, matka
mogła wyjść ponownie za mąż, ale kiedy od jednego ze starających
się usłyszała, że córki miałyby zostać oddane do ochronki,
całkowicie zrezygnowała z myśli o ponownym zamążpójściu.
Znalazła pracę jako woźna w szkole i sama utrzymywała dom. Było
ubogo, lecz wesoło. Panny G. znane były z wdzięku i dowcipu.
Któregoś dnia wyobrażały sobie, jak wyglądałby film o ich
rodzinie. Ona, Maryśka, w pędzie tylko przebiegałaby przez ekran,
rzucając na prawo i na lewo krótkie: - Nie mam czasu! Nie mam
czasu!.
SPORY
W
miarę dorastania, coraz trudniej było jej porozumieć się z matką.
Praktyczna i gospodarna, nie mogła znieść matczynej
niefrasobliwości. Spierały się właściwie o wszystko, jeśli
idzie o prowadzenie domu, a matka szeroko rozpowiadała o swoich
kłopotach z córką. Chętnie też - z rezygnacją w głosie -
przytakiwała, gdy ktoś mówił o niej coś krytycznego. Z jednym
jedynym wyjątkiem: niechby ktoś spróbował powiedzieć, że
Maryśka nie jest ładna!
WIEDŹMA
Pewnego
razu koleżanka, która w szkolnym przedstawieniu miała grać
wiedźmę, poprosiła: - Maryśka, zamień się ze mną rolą. Ty
jesteś ładna, tobie ta rola nie zaszkodzi, a do mnie ta wiedźma
już na zawsze przylgnie. - Zgodziła się bez słowa komentarza.
Urodzona aktorka, będąc w szkole średniej zastanawiała się nawet
nad pójściem do szkoły aktorskiej. Ostatecznie podjęła w
Warszawie studia pedagogiczne. - Jako aktorka musiałabym się
puszczać, żeby otrzymywać role, a tego nie chcę - mówiła.
LOWELAS
Będąc
młodą kobietą wpadła raz w sidła lowelasa. Mężczyzna ten
podobał jej się bardzo, choć jednocześnie widziała jak tamten na
zimno i z premedytacją uwodzi ją. Czuła, że jeszcze chwila i
ulegnie mu. Byli właśnie na dancingu w jakimś hotelu, czy na
wczasach. Resztką sił przeprosiła go i uciekła do swojego pokoju.
Na dole nadal trwała zabawa, a ona prawie wgryzała się w ściany,
żeby tylko nie poddać się, żeby tylko nie chcieć tam wrócić.
Wytrzymała: powrócił spokój, a ona postanowiła jednak
wrócić na parkiet. Kiedy zbliżała się do swego znajomego, widziała jego
tryumfalny wzrok. A potem w tych samych oczach mogła zobaczyć już
tylko kompletne zbaranienie, kiedy zwróciła się do niego takim
tonem, jakby widzieli się po raz pierwszy w życiu.
CZESIEK
-
Maryśka! Jakaś ty ładna! - często zachwycał się jej szkolny
kolega, który kochał się w niej przez lat czternaście. Bez
wzajemności. Miała wielu starających się, kolegów, znajomych -
ale nigdy nie była zakochana. Ukształtowana przez harcerstwo, w
które zaangażowała się całym sercem - kochała szczytne ideały. [
Czesiek]
MAPA
W
szkole, na lekcji geografii, podpowiadała kiedyś koledze. Siedziała
w pierwszej ławce, tuż przed zawieszoną na stojaku mapą. Ponieważ
odpytywany przy mapie kolega zupełnie sobie nie radził, w atlasie
rozłożonym na ławce dyskretnie pokazywała mu palcem odpowiednie
miejsca, a on te same miejsca wskazywał na mapie szkolnej.
Nauczyciel zorientował się, że ktoś podpowiada. Postanowił
przepytać całą klasę, ucznia po uczniu: - Ty podpowiadałeś? -
Struchlała: jest harcerką, a harcerz przecież nigdy nie kłamie.
Co robić?! Pustka w głowie, kołatanie serca. - Marysiu, ty
podpowiadałaś? - Chwila namysłu, i zdecydowane: - Ja mu nic nie
mówiłam.
KLASÓWKA
Była
humanistką: polski i niemiecki – to były jej ulubione przedmioty.
Znudzona ciągłymi piątkami z języka niemieckiego, postanowiła
kiedyś – dla urozmaicenia – klasówkę napisać źle. Potem już
nigdy nie otrzymała piątki z niemieckiego. Nawet za doskonałą
pracę maturalną napisaną gotykiem. Lubiła tamtego nauczyciela,
lecz jako człowiek stracił w jej oczach: - Tępy Austriak -
skwitowała krótko.
RELIGIA
Na
lekcjach religii zadawała dociekliwe pytania. - Oj, Marysiu, czuję,
że z takimi pytaniami kiedyś od wiary odejdziesz - mawiał ksiądz
katecheta. Nigdy nie zwątpiła w istnienie Boga. Podczas drugiej
wojny światowej, gdy pracowała jako nauczycielka w białoruskiej
szkole, jeden z sowieckich agitatorów starał się przekonać ją,
że Boga nie ma, a świat powstał z niczego. - A my to „z niczego”
właśnie Bogiem nazywamy - ucięła dalszą dyskusję.
GAZOWE
POŃCZOSZKI
Wybuch
drugiej wojny światowej zastał ją w Warszawie. Tam przeżyła
bombardowanie stolicy. Podczas nalotów odmawiała Pod Twoją
obronę - jedno za drugim. Czuła, że jeśli przestanie się
modlić, bomba uderzy w miejsce, gdzie stoi. Potem wyruszyła do
domu, do Wołkowyska - okrężną drogą przez Lwów. Część swoich
rzeczy zostawiła w stolicy, wierząc, że wojna szybko się skończy,
a ona wróci na studia. Pamiętała jednak, żeby zabrać kapelusz,
buciki na wysokich obcasach oraz modne gazowe pończoszki. Tak
wyposażona wyruszyła z transportami jadącymi na wschód. Gdy po
kilku tygodniach tułaczki dojechała do domu, gazowe pończoszki
składały się głównie z dziur.
WRÓG
W
Wołkowysku przeżyła trzy okupacje: dwie sowieckie oraz jedną
niemiecką. Znając doskonale język każdego z okupantów, nie miała
trudności ze znalezieniem pracy. „Pierwszych bolszewików”
oceniała lepiej niż „drugich” - pierwsi byli stosunkowo
kulturalni, natomiast drugą falę stanowiła głównie dzicz ludzka.
Okupację niemiecką oceniała natomiast lepiej niż sowiecką –
hitlerowcy bowiem nigdy nie udawali przyjaciół.
ROBÓTKA
Gdy pracowała w sowieckiej szkole, musiała być na miejscu podczas
specjalnych dyżurów poświęconych różnym świętom lub
rocznicom. Zasadą było, że w czasie tych dyżurów nie można było
wykonywać żadnej pracy. Żeby jednak nie nudzić się i nie
marnować czasu, podczas pewnego dyżuru robiła jakąś robótkę ręczną czy sprawdzała klasówki. Została za to oskarżona o dywersję polityczną, za co
groził łagier. Przysłano do szkoły sowieckiego inspektora
oświaty, na szczęście człowieka inteligentnego, który miał
wydać postanowienie, od którego zależał jej los. Po szczegółowym
dochodzeniu inspektor orzekł: - Nie jest wrogiem ustroju, lecz
człowiekiem o małej kulturze osobistej.
KONFESJONAŁ
W
czasie drugiej wojny światowej była łączniczką AK. Konsekwentnie
trzymała się zasady, żeby w pracy konspiracyjnej jak najmniej znać
szczegółów organizacyjnych. Kiedyś domyśliła się, że
przenosiła wyrok śmierci. Męczyło ją to. Poszła z tym do
spowiedzi. - Córko, po co mi to mówisz? Skąd możesz wiedzieć,
kto siedzi w konfesjonale? - usłyszała w odpowiedzi.
ROZPRAWA
Sowieci
aresztowali jednego z jej szwagrów i miał się odbyć nad nim sąd.
Poszła tam, gdzie miała odbyć się rozprawa. Podeszła do stołu
sędziowskiego, przed przewodniczącym położyła połeć słoniny,
postawiła butelkę samogonu, powiedziała, co miała do powiedzenia
i szwagra przyprowadziła z powrotem do domu.
OSTRZEŻENIE
Swoją
najstarszą siostrę, również działającą w AK, prosiła: -
Zniknij. Jesteś śledzona. Widzę przecież, że chodzi za tobą
szpieg! - Kto by tam za mną chodził! - lekceważąco odpowiedziała
siostra - Nie jestem taka ładna, jak ty! - Z Syberii siostra wróciła
dopiero po dziesięciu latach.
ZŁODZIEJKA
Kiedy skończyła się wojna, znajomi - poszukiwani przez NKWD -
postanowili nielegalnie uciec do Polski. Maryśce zostawili swoje meble.
Sowieci dowiedzieli się o tym. Wezwano ją na przesłuchanie.
Konsekwentnie tłumaczyła im, że tych ludzi nie zna, a te meble
ukradła. Przesłuchujący wiedział, że kłamie, ale machnął w
końcu ręką i puścił ją wolno. Na odchodnym spytał ją jednak z kpiną w głosie: - A kraść nadal będziesz? - Będę - odpowiedziała –
tylko lepiej ukryję.
HITLER
Wcześniej,
podczas niemieckiej okupacji, pracowała jako urzędniczka w
niemieckim tartaku. Jednemu z szefów kiedyś wykrzyczała w twarz,
co sądzi o Hitlerze. Skończyła i zamarła z przerażenia. Szef
milczał przez chwilę, po czym odpowiedział spokojnie: - Nikt nie
lubi okupanta.
SUMIENIE
Kiedy
po wojnie - jako repatriantka - zamieszkała na Ziemiach Odzyskanych,
w każdą niedzielę, w drodze do kościoła, mijała siedzącą
przed jednym z domów starą Niemkę z wyciągniętą dłonią. Nigdy nic tej
kobiecie nie dała, taka była w niej złość na byłych okupantów.
Do końca życia miała wyrzuty sumienia z tego powodu. Podobnie
żałowała tamtego sowieckiego oficera, który jeszcze w Wołkowysku,
będąc w drodze na Berlin poprosił o ciepłą wodę do umycia
włosów. Wiedziała o sowieckiej nędzy, wiedziała, że nie ma
mydła. Ale wiedziała też, z jaką butą sowiecka propaganda głosiła, że w Kraju Rad wszystkiego jest w bród. Nie dała mydła. Chciał wody, to dostał i niech myje. Pamiętała,
jak tamten - bez słów - próbował samą wodą umyć przetłuszczone
włosy.
EGZEGEZA
O
nadstawianiu drugiego policzka mówiła: - A ja, jak mnie ktoś w
jeden policzek uderzy, to tak się odwinę i oddam, że ruski miesiąc
popamięta.
NAJWIĘKSZA
WADA
Jej
największą wadą było to, że często miała rację, a zachowywała
się tak jakby miała ją zawsze.